Forum Horrormania Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Filmowe dyskusje   ~   Man Behind The Sun, reż. Tun Fei Mou, 1988
Duffyd
PostWysłany: Wto 17:23, 28 Sie 2007 
Redaktor

Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze świata


Od dobrych kilku miesięcy zabierałem się do tego filmu. Traf chciał, że to właśnie ten film został wczoraj wylosowany w ramach conocnej loterii, którą prowadzę w walce z bezsennością. Zasnąć mi się nie udało, ale wcale nie żałuję.

Dziesiątki głosów przekonywały do tego filmu, jako do jednego z najostrzejszych i najbardziej bezkompromisowych obrazów wykorzystujących konwencję gore. Film faktycznie zdumiewa, niekiedy wstrząsa sposobem obrazowania, ale w ostatecznym rozrachunku budzi wyjątkowo skrajne odczucia.

Często chwalono go za dramatyczną, antywojenną wymowę oraz za jedną z najodważniejszych prób wykorzystania makabry i przemocy ku pochwale humanitaryzmu i wszczęciu dyskusji n.t. natury zła.

Dla mnie, jednak - w tym miejscu powstaje kłopot. Nie potrafię bowiem myśleć o tym filmie, jako o narzędziu manipulacji politycznej...

Do tego - samo roztrząsanie złożonych i wieloznacznych aspektów życia żołnierzy i naukowców w dobie wojny budzi lekki niesmak, kiedy jest przejaskrawiane i spłycane w takiej postaci, jaką proponuje "Man Behind The Sun".

Jestem ciekaw - co wy sądzicie na temat wymowy i sensu istnienia takich obrazów?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dux
PostWysłany: Wto 18:05, 28 Sie 2007 
Administrator

Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


No to może ja się wypowiem... zacznę może od tego, że jest mój ulubiony film utrzymany w konwencji nazi-exploitation.

Na głowę bije wszystkie "Ilsy", powiedzianym nawet, że cenię go odrobinę wyżej niż niesławne "Salo". Przede wszystkim obraz życia w japońskiej jednostce eksperymentalnej... jest tutaj to wszystko przedstawione w sposób o wiele bardziej szokujący niż w w/w pozycjach. tutaj praktycznie nie punktu widzenia z perspektywy więźniów... jest to spłycone do niezbędnego minimum, kiedy uciekają czy kiedy dzieciak podczas zabawy zostaje zaproszony przez lekarzy, nie wie co go czeka... w sumie nie ma jak zżyć sie z więźniami, bo sceny z nimi są bardzo krótkie, a gdy są torturowani to widz i tak dosłownie wyje z bólu razem z nimi...

Scena z zamrażaniem i zdzieraniem skóry do białej kości z rąk kobiety na której eksperyment ten był przeprowadzany siadła mi w psychice i do dzisiaj jest ona dla mnie jednym z najobrzydliwszych obrazków jakie dane mi było zobaczyć. Po prostu siadła mi w psychice.

Film ma wymowę antywojenną, pokazuje czego dopuszczali się na wojnie zwykli ludzie, młodzi żołnierze wyciągnięci z rodzinnych domów od rodzin, i tutaj powstaje pytanie: czy nie lepiej byłoby dla nich i dla ich rozwoju psychicznego (toż to jeszcze dzieciaki) aby trafili na front... tak trafiają tutaj do miejsca, gdzie nie istnieje takie pojęcie jak humanitaryzm... dobrze; tak przy okazji; że pojawiają sie jednostki które zamiast ślepo słuchać dokonują własnych wyborów, chociaż te na dłuższą metę i tak musiałyby się skończyć przecież raczej bez happy endu...

Bije też po oczach to co się dzieje z ludźmi którzy są tam dłużej... podczas gdy młodzi, świeżo upieczeni żołnierze nie mogliby, ktoś z personelu starszego powiedzmy sobie bez niczego zakopuje małe dziecko w śniegu... to wszystko przeraża, także przeprowadzona na chłopcu operacja, od tak, bez rozkazów z góry.... wręcz dla... nie wiem jakie tu określenie będzie pasować... chorej fascynacji ciałem człowieka, zdobyciem trofeów?

Jak bydło przeznaczone do uboju. Dlatego też widz, chociaż ich tak na dobrą sprawę nie ma czasu poznać - to kibicuje więźniom gdy pojawia się nadzieja. Co tu jeszcze?

Może to, że zachowanie większości oprawców jest w pełni świadome, ni ma szaleństwa, jest spokojne, bezuczuciowe wykonywanie eksperymentów, o czym świadczy świadomość umysłu pod koniec, wszyscy sprzątają, palą papiery świadomie zacierają dowody...

Wszystko to przeraża tym bardziej, że jak wiemy, na terenie Azji nadal są tego typu eksperymentalne obozy, gdzie na więźniach się eksperymentuje.


Duffyd napisał:
Często chwalono go za dramatyczną, antywojenną wymowę oraz za jedną z najodważniejszych prób wykorzystania makabry i przemocy ku pochwale humanitaryzmu i wszczęciu dyskusji n.t. natury zła.

Dla mnie, jednak - w tym miejscu powstaje kłopot. Nie potrafię bowiem myśleć o tym filmie, jako o narzędziu manipulacji politycznej...


Tak więc myślę, że mówienie tutaj o naturze zła, roztrząsanie tej dyskusji jest jak najbardziej na miejscu, tym bardziej, że film jasno pokazuje, że człowiek nie ma hamulców i nie cofnie się przed niczym i chociaż doprowadzają do tego różne okoliczności -- ślepa wiara w swój kraj i jego wyższość nad innymi państwami , czy obawa przed utratą własnego życia w razie odmowy wykonania rozkazu tudzież - to jest chyba najstraszniejsze - koniec opierania sie popędowi do niszczenia i śmierci, ludzie którzy dali sie zdominować temu pierwotnemu popędowi przekształcili się w bezdusznych morderców i zabijali wręcz z uśmiechem na twarzy... -- to i tak wszystko sprowadza się do jednego, braku człowieczeństwa u ludzi, co już samo w sobie powinno być paradoksem, niestety jest smutną prawdą która dała o sobie znać zarówno w eksperymentalnych jednostkach w Japonii, jak i w niemieckich obozach koncentracyjnych i rosyjskich łagrach... ba, nawet za czasów prześladowań chrześcijan w Japonii za czasów gdy krajem władali Shoguni - kłania sie film "Joy of torture 2" - tam widoczny brak człowieczeństwa u niektórych jednostek jest również wręcz namacalny i to stosowanie się do sytuacji w której się znaleźliśmy, w chwilach kryzysowych zazwyczaj myślimy tylko i wyłącznie o ratowaniu własnej skóry, na odwrót jakby nam to chcieli wmówić zazwyczaj filmowcy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duffyd
PostWysłany: Wto 18:42, 28 Sie 2007 
Redaktor

Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze świata


Aj, zjadło mi jeden mały wyraz i znacznie przeinaczyło to moją wypowiedź. Chciałem zasugerować, że nie mogę NIE MYŚLEĆ O TYM FILMIE JAKO O NARZĘDZIU WALKI POLITYCZNEJ. Z jednej strony - nie da się mu odmówić bardzo szlachetnego przesłania antywojennego i pro humanitarnego. Z drugiej jednak - ciężko przyszło mi dwie godziny filmu patrzeć przez palce na jego skrajnie anty-japońską wymowę. Poza wszystkim - byłbym oszczędny w przyznawaniu laurów temu filmowi za sposób ujęcia tematu. Historia drugiej wojny światowej do dziś stanowi niewyczerpane źródło tematów dla kina, także dlatego, że bardzo kompleksowe i wieloznaczne jest każde niemal zagadnienie moralne z tego okresu.

Kusi mnie, żeby postawić zasadnicze pytanie o to, czy konwencja uszyta z tak grubych nici (jak zdjęcia z autentycznej autopsji włączone do fabuły, czy zabijanie zwierząt na planie) jest odpowiednia dla analizy tak złożonych zagadnień jak moralność żołnierza czy dowódcy w czasach wielkiej wojny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dux
PostWysłany: Wto 19:23, 28 Sie 2007 
Administrator

Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


...ale prawda jest taka, że wielu widzów sięga po film dopiero "jak się o nim mówi", a w wypadku takich akcji jakie odstawiono tutaj, (nie)sława filmu nie przycichnie jeszcze przez długie lata... poza tym w wypadku widza masowego liczy się przede wszystkim szok no bo jak inaczej go w dzisiejszych czasach zainteresować, estetyka gore szokuje nadal, po tylu latach, w '88 też młoda nie była z resztą i niektórzy reżyserzy właśnie ją wybierają... trudno się temu dziwić, tym bardziej, że ogół społeczny jest po prostu głupi i analizować coś zaczyna dopiero w momencie gdy zobaczy coś co przerośnie jego najśmielsze oczekiwania...

...aczkolwiek przyznaję, ta skrajnie anty-japońska wymowa jest tutaj widoczna i to aż nazbyt, momentami przysłania to nieco nawet wymowę innych poszczególnych scen, ale i tak totalny brak hamulców i humanitaryzmu w tego obozach przedstawiony został aż nazbyt wymownie, to tak na dobrą sprawę taka "sucha" opowieść, bolesna lekcja historii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duffyd
PostWysłany: Wto 19:52, 28 Sie 2007 
Redaktor

Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze świata


dux napisał:
trudno się temu dziwić, tym bardziej, że ogół społeczny jest po prostu głupi i analizować coś zaczyna dopiero w momencie gdy zobaczy coś co przerośnie jego najśmielsze oczekiwania...


Hmm... I tak i nie. Przypomina mi się potężna dyskusja, która przetoczyła się przez wszelkiej maści media przy okazji premiery "Pasji" Mela Gibsona. Oba te filmy wykorzystują elementy kina gatunkowego przynależne kinu grozy. Oba próbują także w ten sposób podkreślić rangę swojej wypowiedzi i podkręcić w ten sposób sugestywność ujęcia danego tematu. I jest to cholernie ciekawe zjawisko. Co znamienne - o ile "Man Behind The Sun" spotykało się z oskarżeniami o anty-japońską propagandę, o tyle Gibson (jak się później okazało - nie do końca niesłusznie) zebrał za swój film sporą ilość oskarżeń o antysemityzm.

Z jednej strony - pomysł został zrealizowany brawurowo, zarówno w jednym jak i w drugim filmie. Mimo, to - "Pasja" nie prezentowała sobą absolutnie żadnej wartości, poza tym, że była próbą nadania tematowi pasyjnemu w filmie drapieżności i ostrości wyrazu, jakie nie znalazły sobie miejsca wcześniej, w kinie biblijnym.

Analogicznie sprawa ma się z "Man Behind The Sun".

Na tym porównanie się nie kończy, bo w moim przekonaniu, oba filmy poległy także w tym samym momencie. Po filmie Gibsona nie miałem żadnych wątpliwości, ze obraz sam w sobie nie zawiera absolutnie żadnego komentarza do przedstawianych wydarzeń. Nie wprowadza właściwie żadnej kwestii wartej rozważenia, żadnej kwestii, którą mierzy się inaczej, niż sferą własnej wrażliwości i emocji. Może narażę się tym stwierdzeniem, ale trudno mi nie myśleć o tym filmie, jako o kinie eksploatacji...

Twórcy "Man Behind The Sun" także nie byli w stanie poskromić swoich zapędów i w konsekwencji powstał obraz szokujący, prowokujący, ale zdumiewająco płaski w wymowie. Samo jego wykonanie i wprowadzenie kilku elementów daje solidnie po głowie i sprawia, że natychmiast ma się w pamięci nazwę tytułowego szwadronu oraz nazwisko jego dowódcy, ale od głębszego ujęcia (na które, poniekąd przedstawione wątki zasługują) dzielą ten film lata świetlne.

Pytanie, które stawiam do obu wymienionych obrazów - Czy warto realizować te filmy właśnie w takiej formie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dux
PostWysłany: Wto 21:17, 28 Sie 2007 
Administrator

Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków


Widzę, ze mamy nieco inne zapatrzenie na to... "Pasja" była dla mnie co po najwyżej filmem nakręconym tylko i wyłącznie dla zysków. Nazwisko reżysera w połączeniu z tym, że film zapowiadany był od początku jako ten "nieugrzeczniony na siłę" (a dodajmy do tego jeszcze "Waleczne serce" Gibson pokazał już wcześniej, że kręcąc filmy po części historyczne nie unika pokazywania znoju walki, krwi przelanej na polu bitwy itd...)
jakby zdeterminowało zainteresowanie nim i ogromne wpływy do jego portfela. Pomimo tego i tak uważam ten film za najlepsze przedstawienie historii ukrzyżowaniaChrystusa właśnie poprzez wzgląd na to, iż nie był on na siłę ugrzeczniony, ludzie powinni mieć obraz tego jak naprawdę wygląda przybicie kogoś do krzyża, poniżanie, katowanie... tym czasem - patrząc na siebie i swoje doświadczenie - w szkołach na religii prowadzi się propagandę, że to śmierć Chrystusa, zbawienie dla nas wszystkich a praktycznie pomija kwestię bólu człowieka przybitego do krzyża, jest to przekolorowane, do tego taki obraz pozostaje w głowie na długie lata i chociażby poprzez wzgląd na to pasję warto obejrzeć...

W wypadku "Man Behind the Sun" jest trochę inaczej - od początku było wiadomo, że film nie okaże się światowym hitem i nawet jeżeli jest zwykła ordynarną krytyką to i tak należą się wyrazy szacunku, bo reżyser miał coś do powiedzenia - takie przynajmniej moje zdanie w tej kwestii - tutaj po pierwszym kontakcie, półtorej godziny wystarczy, żeby o widz czymś czego nigdy nie widział i mało o tym słyszał.... wchodzi w głowę, zapamiętuje. W "Pasji" wszystko wiedzieliśmy, co i jak, kultura i religia determinuje punkt widzenia tyle tylko, że oglądamy to w nieco zbrutalizowanej, ale przynajmniej nieco bliższej rzeczywistości dzięki temu wersji.

Natomiast niezmiennie od tego czy reżyser wyraził to co chciał i zrobił to w sposób w jaki zamierzał to zrobić, to po filmie nasuwa się masa pytań i już to determinuje w moich oczach obraz "MBtS" jako filmu genialnego w swojej klasie, podgatunku. No bo wspominając "Ilsę" pomimo wszystko nie patrzyłem na to w ten sposób, owszem żal był, straszne wyczyny okrutnej kobiety, tortury odrażające, ale czy "Ilsa" miała taką siłę kopania po oczach, że to tak ujmę, jak dajmy na to "Salo" czy "MBtS" o którym tak ochoczo dyskutujemy? Wink

Abstrahując więc do postanowionego przez ciebie pytania myślę, że warto, bo nienawidzę filmów traktujących o rzeczach okrutnych, ale zarazem te przytłaczające szczegóły pomijających, w tematyce obozów koncentracyjnych, zagłady mas ludzkich, nie ma moim zdaniem miejsca na prawienie, trzeba uderzyć widza po oczach i pokazać, co naprawdę się tam działo, chociażby po to, żeby nie zapomnieć i żeby podobna sytuacja nie miała więcej miejsca, chociaż patrząc na nas jako na gatunek, który jako jedyny nie zabija dla przetrwania, a dla zawiści, udowodnienia swojej wyższości, czy wreszcie dla przyjemności i czerpiąc z tego przyjemność mam poważne wątpliwości co do tego, czy aby na pewno nie będziemy mieli powtórki z historii?

...bo z wyciąganiem wniosków u nas niestety bardzo ciężko, i to jest jeden z tych powodów dla których jestem za kręceniem nie tylko tego typu filmów, ale wszelkich horrorów- typowo ekstremalnych ukazujących okrucieństwa do jakich zdolny jest sie dopuścić człowiek - to dobry, zimny prysznic i komuś być może pomoże przejrzeć na oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duffyd
PostWysłany: Wto 22:51, 28 Sie 2007 
Redaktor

Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ze świata


dux napisał:
...bo z wyciąganiem wniosków u nas niestety bardzo ciężko, i to jest jeden z tych powodów dla których jestem za kręceniem nie tylko tego typu filmów, ale wszelkich horrorów- typowo ekstremalnych ukazujących okrucieństwa do jakich zdolny jest sie dopuścić człowiek - to dobry, zimny prysznic i komuś być może pomoże przejrzeć na oczy.


Nie mogę się nie zgodzić. Przeciwnie- rękami i nogami podpisuje się pod tym stwierdzeniem. I dopóki patrzymy na ten film pod względem SKUTECZNOŚCI, nie mam mu nic do zarzucenia. Film budzi pozytywny antywojenny odruch. Ale jednak - na pewnym ogólnoludzkim poziomie doświadczenia. To jest zarzut, który postawiłem w swoim czasie w recenzji "Aftermath" Nacho Cerdy (który straszy konsekwencjami desakralizacji śmierci i obchodzenia się z ciałem przez przedstawienie najbardziej skrajnej patologii, jaka tylko może się z tego narodzić). Jest to moim zdaniem znaczne pójście na łatwiznę, które przez podkręcanie pewnych efektów do maksimum sprawia, że w obrazie przestaje znajdować się miejsce na jakąkolwiek refleksje dla widza. Podobnie w przypadku "MBtS" - nie sztuka wywołać lęk przed wojną, ukazując jej konsekwencje w najbardziej dosadny, brutalny i szokujący sposób. Ale zostawmy ten wątek. Do tego momentu "Man Behind The Sun" sprawdza się znakomicie - szokuje i wywołuje strach niemal odruchowy.

To, do czego mam wątpliwości dotyczy wyprowadzenia myśli przewodniej tego filmu nieco dalej. Twórcy, bawiąc się w politykę, brudzą szlachetną wymowę tego filmu i ociera się ona o demagogię, a w skrajnym przypadku - staje się narzędziem propagandy. I tu już przestaje być tak pięknie, bo po seansie ciągle trudno mi uwierzyć do końca w to, że twórcy tego filmu kierowali się wyłącznie szlachetnymi pobudkami.

Wracając na chwilę do "Pasji" i do jej obecności w kontekście tej rozmowy - nie wiem, czy zauważyłeś, ale wydaje mi się, że nazwisko Passoliniego dość dobrze łączy oba wątki przewijające się w tej dyskusji. Z jednej strony stać go było na zrealizowanie obrazoburczego ujęcia pasji, jaką była "Ricotta", a z drugiej - nakręcenie "Ewangelii wg. św Mateusza", która to, o ile mnie pamięć nie zawodzi, znalazła się na liście bardzo ściśle wyselekcjonowanych filmów polecanych przez Watykan. Gdyby dodać do tego wszystkiego skrajne "Salo: 120 dni Sodomy" zbiorą się trzy skrajne ujęcia obu przytaczanych w tej rozmowie wątków. Ot, taka ciekawostka Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum Horrormania Strona Główna  ~  Filmowe dyskusje

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach